Czasem niewiele trzeba do szczęścia. Kiedy spokój panuje w najbliższym otoczeniu, radością napawają małe, maciupkie rzeczy. Wiosna wkroczyła do nas w swoich zielonych butach, zamachała modrą czapką nad głowami i uśmiechnęła się słonecznie.
Spacery z Trollem nabrały innego wymiaru. Wiatr rozwiewa włosy nie spętane czapką i pachnie, pachnie magicznie grudkami ziemi.
Dziś się rozczuliłam przypominając sobie, że w zeszłym roku przemierzałam te ścieżki z brzuchem nabrzmiałym tworzącym się życie. A dziś to życie uśmiecha się do mnie jak najbardziej realnie z czeluści wózka.
Radość sprawił mi ostatnio tulipanek od mężusia - pojedynczy, a taki kochany :) Został w przypływie radości uwieczniony z nowymi Janiołami.
Radość sprawiły mi Wasze życzenia imieninowe - jeszcze raz za nie dziękuję. I miłe zaproszenie do zabawy przez Dom za końcem świata. Mam się podzielić z Wami trzema tajemnicami. Hmmm... Nie było to łatwe, bo tajemnicami nie lubię się dzielić. Ale może uchylę rąbka tajemnicy:
- do dziś kocham baśnie ze wszystkich stron świata - pracę magisterską pisałam z baśni Andersena :)
- uwielbiam śpiewać, mimo, że fałszuję tak okropnie, że nawet kot chowa się pod kanapę
- moim marzeniem jest zwiedzenie Hiszpanii wzdłuż i wszerz.
Do dalszej zabawy zapraszam:
Majeizgraje
Olę
Calypso
A jakie są Wasze małe radości? Może zapach świeżego chleba albo widok tęczy?
Etykiety
- anioły (21)
- candy (3)
- codzienność (4)
- dla dzieci (3)
- masa solna (21)
- okazje (1)
- prezenty (1)
- przytulasie (2)
- skrzydła (1)
- szmacianki (1)
- ślub (1)
- Święta (1)
- wianki (1)
- wyróżniono (1)
czwartek, 24 marca 2011
wtorek, 22 marca 2011
Imieninowo
Dziś przez przypadek mam imieniny. Nie, żebym się chwaliła, bo ja raczej imienin nie obchodzę (najlepszy przykład: moja przyjaciółka od jakiś 13 lat ma kłopot z zapamiętaniem daty moich imienin, najczęściej dzwoni z życzeniami imieninowymi 3 razy w roku, co jest urocze ;) Zadzwoniła wczoraj, żeby powiedzieć, że pamięta, że jutro mam imieniny i jakby jutro nie zadzwoniła to mam pamiętać, że pamiętała ;P). Ale dzisiejsze imieniny sa specjalne. Rano mąż zszedł do piwnicy wynieść mi wózek, cobym trochę z Trollem powietrza nachapała, i wrócił do domu niosąc kopertę zaadresowaną do mnie. Otwieram, a tam... Cudna kartka imieninowa w moich kochanych kolorkach i słodych na imieninki :)))) No japa mi się uśmiecha od rana, nigdy nikt dla mnie specjalnie nie zrobił takiej piękności. Aśko kochana, sprawiłaś mi niesamoitą niespodziankę, jest piękna, taka bardzo w moim stylu, jakbyś czytała w moich myślach :*** No to się pochwalę tą cudownością:
Masz piękny charakter pisma :)
A tak przy okazji pokażę kolejne anioły. Robione na zamówienie na parapetówkę. Jeden dla właścicieli nowego domu, drugi dla ich synka.
Ten jest kolejnym z serii olbrzymków - znowu ok. 30-centymetrowy. Zdjęcia na jasnym i ciemnym tle, bo przez mój niemrawy monitor nie wiem, które jest wyraźniejsze.
I kolejny dziecięcy. Jakoś nie jestem do nich przekonana, ale staram się ;)
Mam nadzieję, że u Was równie piękna pogoda jak u mnie! Wiosenne pozdrowienia!
Masz piękny charakter pisma :)
A tak przy okazji pokażę kolejne anioły. Robione na zamówienie na parapetówkę. Jeden dla właścicieli nowego domu, drugi dla ich synka.
Ten jest kolejnym z serii olbrzymków - znowu ok. 30-centymetrowy. Zdjęcia na jasnym i ciemnym tle, bo przez mój niemrawy monitor nie wiem, które jest wyraźniejsze.
I kolejny dziecięcy. Jakoś nie jestem do nich przekonana, ale staram się ;)
Mam nadzieję, że u Was równie piękna pogoda jak u mnie! Wiosenne pozdrowienia!
czwartek, 17 marca 2011
O Janiele, który musi mieć dużo, dużo mocy
Pewnego dnia, nie tak znowu dawno temu, nie za górami ani za lasami, przeglądałam różne blogi szukając ciekawych inspiracji. Przypadkowo natrafiłam na blog, który w tym momencie zna już większość z Was: blog prowadzony przez Emilię, mamę Laurki . Czytałam go ogarnięta całą gamą uczuć. Z tych uczuć powstał Janiołek z podciętym skrzydełkiem. Lepiąc go wkładałam całą masę ciepłych myśli i mam ogromną nadzieję, że te czary mary, jakie nad nim wyczyniałam, pomogą Laurce przezwyciężyć wszystkie przeciwności losu. Wiem, że już dotarł na miejsce, więc chciałabym wam go pokazać - bo to nowy wytwór, zupełnie inny od reszty, ale uwierzcie, że stworzony tylko z pozytywnych uczuć :)
No i tak jak obiecywałam, pochwalę się ukończoną biblioteczką :) Książki układałam z pełnym namaszczeniem, chociaż niedługo i tak będą zdejmowane, bo część z nich czeka na nowe okładki - zostały uratowane przed wyrzuceniem na śmietnik. Większość książek zmieściła się na półkach, więc raptem w innych pokojach zrobiło się mnóstwo miejsca!
Wiosna nas poszczuła i sobie uciekła...U Wa też?
No i tak jak obiecywałam, pochwalę się ukończoną biblioteczką :) Książki układałam z pełnym namaszczeniem, chociaż niedługo i tak będą zdejmowane, bo część z nich czeka na nowe okładki - zostały uratowane przed wyrzuceniem na śmietnik. Większość książek zmieściła się na półkach, więc raptem w innych pokojach zrobiło się mnóstwo miejsca!
Wiosna nas poszczuła i sobie uciekła...U Wa też?
poniedziałek, 7 marca 2011
Zbieractwo
Uprawiam zbieractwo we wszelkiej postaci. Jak ktoś się czegoś pozbywa to najpierw dzwoni do mnie, czy tego nie przygarnę. Dzięki temu zbieractwu posiadam piękną maszynę Singera z 1924 roku, radio z lat 50., telefon z ruchomą tarczą, adapter w drewninej obudowie z zestawem płyt winylowych, ręcznie haftowane serwetki prababci Męża Osobistego, 55-letnią paterę na ciasto, ślubne filiżanki mojej babci, naszyjnik z granatów z czasów II wojny światowej...i komplet lnianych obrusów mojej mamy. Uwielbiam lniane obrusy - len jest wytrzymały, farbowany jakimiś nieznanymi mi sposobami, dzięki którym po wielu latach nadal zachowuje wpaniałe kolory. Dzisiejsze Janioły sfotografowałam na tle tych obrusów, które zostały wyciągnięte z przepastnej szafy na cześć nadchodzącej wiosny. Ponieważ... wczoraj na spacerze widziałam cudownie żywe bazi-kotki :)
Naszło mnie też na anielskie skrzydła. Będą wisiały na biblioteczce (jak w końcu będzie wykończona), takie przetarte, jakby trochę niedokończone...Do tego łańcuszek, również postarzany.
Przy okazji powtała seria innych skrzydeł. Jedne z nich mogę już pokazać, inne jeszcze schną.
Czuję w powietrzu, że już niedługo na lnianych obrusach po mojej mamie rozsiadą się dumnie rozkwitłe żonkile i narcyzy... wiosna, wiosna ku nam kroczy :)
Naszło mnie też na anielskie skrzydła. Będą wisiały na biblioteczce (jak w końcu będzie wykończona), takie przetarte, jakby trochę niedokończone...Do tego łańcuszek, również postarzany.
Przy okazji powtała seria innych skrzydeł. Jedne z nich mogę już pokazać, inne jeszcze schną.
Czuję w powietrzu, że już niedługo na lnianych obrusach po mojej mamie rozsiadą się dumnie rozkwitłe żonkile i narcyzy... wiosna, wiosna ku nam kroczy :)
wtorek, 1 marca 2011
Koronki i wspomnienia
Na początku chciałam podziękować za odwiedziny na blogu - cieszę się, że tu zaglądacie, a kiedy pozostawiacie po sobie ślad w postaci komentarza, czuję się uskrzydlona :) Oglądanie Waszych blogów i Waszych wspaniałych światów niesamowicie mnie inspiruje i popycha do doskonalenia się. Za to także dziękuję :*
Ostatnio powstał największy anioł, jakiego kiedykolwiek zrobiłam. Ma około 30 cm i jest dość ciężki. Został zamówiony na prezent dla cioci przez pewną uroczą zielonooką kobietkę :) Miał być stonowany i elegancki. Czy taki wyszedł - same osądźcie.
Ponieważ zostało mi trochę kawowej farby, którą malowałam wielkoluda, potanowiłam ciachnąc od razu mniejszego Janioła. Dla porównania wielkości wstawiam zdjęcie grupowe ;)
Ale bez zbliżenia nie może się obejść - ten maluch będzie do przygarnięcia, wystarczy zajrzeć na Aleję Artystów.
Koronki totalnie zawładnęły moim światem!Zawsze ceniłam sobie styl ikeowski, prosty, surowy... Od jakiego czasu jednak wkrada się w niego dużo romantyzmu. Tu koroneczka, tam poduszeczka. Aż się boję co będzie dalej ;) Ale tak sobie myślę, że zawsze lubiłam u babci wyciągać stare, blaszane pudełko pełne guzików, haftek, wstążek i koronek i przeglądać je w nieskończoność. Może teraz to zamiłowanie wraca? A może po prostu się starzeję? ;)
Na warsztacie mam bardzo specjalnego anioła. Specjalnego bo dla specjalnej osoby i dlatego, że będzie trochę inny niż moje Janioły. Ale o nim napiszę dopiero wtedy, kiedy dotrze do właścicielki.
U mnie za oknem słoneczko. Od dwóch dni grzeje buzię i daje nadzieję, że my - czarownice blogowe - tymi nawoływaniami w końcu ściągniemy do nas wiosnę. Wołajmy więc razem dalej!
Ostatnio powstał największy anioł, jakiego kiedykolwiek zrobiłam. Ma około 30 cm i jest dość ciężki. Został zamówiony na prezent dla cioci przez pewną uroczą zielonooką kobietkę :) Miał być stonowany i elegancki. Czy taki wyszedł - same osądźcie.
Ponieważ zostało mi trochę kawowej farby, którą malowałam wielkoluda, potanowiłam ciachnąc od razu mniejszego Janioła. Dla porównania wielkości wstawiam zdjęcie grupowe ;)
Ale bez zbliżenia nie może się obejść - ten maluch będzie do przygarnięcia, wystarczy zajrzeć na Aleję Artystów.
Koronki totalnie zawładnęły moim światem!Zawsze ceniłam sobie styl ikeowski, prosty, surowy... Od jakiego czasu jednak wkrada się w niego dużo romantyzmu. Tu koroneczka, tam poduszeczka. Aż się boję co będzie dalej ;) Ale tak sobie myślę, że zawsze lubiłam u babci wyciągać stare, blaszane pudełko pełne guzików, haftek, wstążek i koronek i przeglądać je w nieskończoność. Może teraz to zamiłowanie wraca? A może po prostu się starzeję? ;)
Na warsztacie mam bardzo specjalnego anioła. Specjalnego bo dla specjalnej osoby i dlatego, że będzie trochę inny niż moje Janioły. Ale o nim napiszę dopiero wtedy, kiedy dotrze do właścicielki.
U mnie za oknem słoneczko. Od dwóch dni grzeje buzię i daje nadzieję, że my - czarownice blogowe - tymi nawoływaniami w końcu ściągniemy do nas wiosnę. Wołajmy więc razem dalej!
Subskrybuj:
Posty (Atom)