Etykiety

sobota, 17 września 2011

Genius Loci

Wiecie, mimo tego, że robię anioły, że one fruwają po Polsce, to i tak zawsze z niedowierzaniem przyjmuję fakt, że ktoś chce moje anioły kupować, że komuś naprawdę się podobają. Ja w nich widzę tyle niedociągnięć, ciągle nad nimi pracuję i ciągle mam wrażenie, że co innego mi w głowie siedzi, a co innego wychodzi. I taka mnie niemoc czasem ogarnia, bezsilność, że nie mogę zrobić dokładnie tego, co chcę.... A potem pojawia się kolejna osoba, która coś zamawia, a mi rośnie w serduchu ogromna radość i przepełnia mnie całą! Tak było z najcierpliwszą zamawiającą - Ewą. Jakie cuda tworzy Ewka nie muszę opisywać - sama za każdym razem, kiedy do niej zaglądam, zbieram szczękę z podłogi. I to właśnie Ewa zamówiła u mnie olbrzyma, który miał być opiekunem jej domu. Co za wyzwanie, aż mi w środku wszystko z przejęcia drżało! A potem się zaczęło - w ciągu wakacji trafiło w to zamówienie trochę paskudnych przypadków, ciągle coś się przesuwało. Nawet nie wiecie, jak się ze wstydu paliłam! A Ewa ze stoickim spokojem czekała i jeszcze mnie pocieszała! Sama jest aniołem, tylko w ludzkiej skórze! Wstyd przyznać, ile na swojego opiekuna czekała, więc się zgrabnie od odpowiedzi wywinę ;) W końcu powstał - 40 centymetrowy, największy, jakiego zrobiłam! Bałam się, czy mi się do piekarnika zmieści, ale dał radę :) Na włosy poszedł cały złotol, tyle tych kłaczków się nazbierało! Anioł został zaklęty i ozdobiony na odwrocie moim ukochanym napisem łacińskim Genius Loci - oznacza ducha opiekuńczego, takiego anioła stróża. Mam nadzieję, że będzie opiekował się całą rodziną Ewy dłuuuuuugie lata!

(zdjęcia aniołów są zrobione przez Ewę na moją prośbę - miałam kiepskie światło i nie byłam w stanie zrobić wyraźnego zdjęcia)


A ponieważ Ewa wykazała się anielską cierpliwością, pofrunął do niej jeszcze jeden anioł, mniejszy, który Ewa postanowiła zawiesić kiedyś w swojej pracowni (na co mordka mi się roześmiała :)).



I dla porównania - olbrzymek z maluszkiem:


Ewa była bardzo zadowolona ze swoich skrzydlatych przyjaciół, czego dowód dała mi ostatnio. Ale o tym ciiiiii, jeszcze kiedyś będzie :)

sobota, 10 września 2011

Ślubne

Nazbierało mi się trochę ślubnych aniołów. Zamówienia ślubne bardzo mnie cieszą, bo zawsze kiedy robię takiego anioła, myślę sobie, że taki anioł na Nową Drogę Życia to nie tylko zwykła pamiątka, ale taki prywatny stróż... już nie jednej osoby, ale dwojga. Zaklinane, by na zawsze niosły szczęście obdarowanym! Ech, uwielbiam śluby, zawsze na nich płaczę ze wzruszenia. Od mojego minęło już 5 lat, a ja ciągle zakochana i z rozrzewnieniem wspominająca ten dzień, kiedy przy rodzinie i przyjaciołach wyznawaliśmy sobie największą miłość na świecie!

Pierwszy z aniołów ślubnych jest dla mnie szczególny, bo nie zamawiany, ale robiony dla przyjaciół. Ludzi uwielbiających lata Wielkiego Kryzysu, mafię włoską ;) i czas prohibicji :) Anioł miał być leciutko stylizowany, ale nie za bardzo. Muszę przyznać, że jestem z niego bardzo zadowolona, a nowożeńcy byli zachwyceni!


Zamówienie na następnego anioła ślubnego ucieszyło mnie tym bardziej, że był to kolejny Janioł zamawiany przez Susi! Zawsze kiedy ktoś wraca do mnie z zamówieniem, jest to dla mnie największy komplement! Na blogu Susi oglądałam ostatnio zdjęcia ze ślubu i napatrzeć się nie mogłam na cudowną Pannę Młodą! Mam nadzieję, że anioł Młodym przypadł do gustu. Zdjęcie niestety robione wieczorem z fleszem, bo raniutko anioł był wysyłany, więc go szybko pakowałam. Myślę jednak, ze nawet kolory nie zostały przekłamane, więc można spokojnie go obejrzeć.


A ponieważ poprzedni Janiołek dla Susi dotarł lekko uszkodzony (pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja, na co ta kochana osóbka wcale się nie skarżyła! taka jest cudowna!) to postanowiłam rozmnożyć aniołka ślubnego i na dokładkę wysłać jeszcze jednego :)



Ostatni aniołek ślubny... rozkleił Pana Młodego :) Tak się młodzi z niego ucieszyli, że nie mogłam w to wprost uwierzyć! Wisi już podobno w nowy domku i strzeże właścicieli, którzy już upajają się Miesiącem Miodowym!


I tym oto sposobem z ogromna przyjemnością podczas robienia ślubnych upominków, mogę sobie sama powspominać, jak to było, kiedy ja wychodziłam za mąż... Polecam taki fantastyczny sposób na wspominki!

A następnym razem pojawi się tu prawdziwy olbrzym - takiego dużego anioła dla pewnej niesamowitej osoby robiłam po raz pierwszy, z tym większą chęcią się nim pochwalę! Miłego weekendu - mam nadzieję, ze będziecie mieć czas, żeby wyjść ze swoich pracowni i cieszyć się moją ulubioną porą roku, która ewidentnie już do nas zawitała! Jej zapach unosi się w powietrzu nieprzerwanie... jesień....

wtorek, 6 września 2011

Misz masz

Dzisiaj krótki post misz - maszowy, taki trochę dziecięcy.

Na pierwszy ogień pójdzie aniołek zamówiony dla pewnej małej, uroczej damy :) Miał pasować do kolorów w pokoju, a ja wpadłam na pomysł, żeby miał suto marszczoną, troszkę barokową sukienkę. I kwiaty, bo jak dama to kwiatów wymaga! Dlatego też dla małej Majeczki powstał anioł z kwiatami we włosach.


A jak ma być misz masz, to teraz nie aniołowo, tylko prezentowo. Moje dziecię, które już roczek skończyło, otrzymało od Oli wspaniałą niespodziankę! Olu, nawet nie wiesz, jaką nam radość sprawiłaś tą przytulanką! Tymuszka zachwycony i wcale mu się nie dziwię, bo helikopter mięciutki i po prostu niesamowity! Zdolne twoje paluszki naprawdę tworzą cuda! A oto i nowy przytulak Tymcia:


I uwierzcie na słowo - w realu jest jeszcze piękniejszy! Dopracowany niesamowicie i przezabawny!
Jeszcze raz dziękujemy :*


I kolejna misz maszowa informacja - przeoczyłam jedno wyróżnienie i zapomniałam o nim napisać!  Nie wiem, jak mogłam, ale widocznie i to się zdarza. Od Zuzki wspaniałej z ciepłego, przezabawnego bloga dostałam wyróżnienie już wam znane :)



Zuzik, dziękuję z całego serca za to, że tak miło o mnie pomyślałaś :***** Zadanie wypełniłam, hej!

Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem - dodajecie skrzydeł, jesteście niesamowite!!!!!

A następnym razem będzie baaaardzo ślubnie, ale ciiiiii ;)